Poranek w hotelu przy torze w Le Mans należał do bardzo przyjemnych, gdyż nie mogliśmy się doczekać jazdy na odcinkach publicznych i praktycznie nie było problemu z wstaniem przed 7 rano :)
Hotelowe pokoje były sprytnie oznaczone samochodzikami, żeby nikt przypadkiem nie zapomniał gdzie się znajduje.
Po szybkim śniadaniu popędziliśmy na fragment toru z mega fajnymi zakrętami, zwany Indianapolis (będzie poniżej pokazany na mapce toru w Porsche Experience Center). Dojeżdzać do tego zakrętu można było nawet z prędkością 200 km/h!!!
Na jednym z zakrętów o nazwie "Virage de Mulsanne" okazale prezentuje się oldschoolowy stoper.
Niestety tor Le Mans także zbiera ponure żniwo - my trafiliśmy na pamiątkowe wpisy upamiętniające duńczyka, Allana Simonsena, który zginął podczas 24-godzinnego wyścigu w 2013 roku.
Przy torze Le Mans znajduje się Porsche Experience Center, gdzie posiadacze aut tej marki mogą szkolić swoje umiejętności. My wpadliśmy bez zaproszenia na sesję zdjęciową :)
Pierwszy diesel Porsche! Teraz to już klasyk :)
Protoplasta 911, czyli Porsche 356! W takim stanie jeszcze tego modelu w życiu nie widzieliśmy.
Mapa dużego toru Le Mans (tego do 24-godzinnego wyścigu).
Najnowsze GT3 RS dostępne dla uczestników szkolenia - zazdrość level 1000!
Na torze tym czasem trwały jazdy pięknymi, sportowymi autami.
Muzeum Le Musée des 24 Heures zaczyna się od prezentacji corvetty auta bezpieczeństwa oraz osób zasłużonych dla toru - taka mini alejka.
Ilość perełek motoryzacyjnych zgromadzonych w jednym miejscu była ogromna!!
Znalazło się nawet miejsce dla automobilu na parę z 1885 roku!
Po zakończonym zwiedzaniu muzeum toru Le Mans wyruszyliśmy w drogę do Paryża. Tam Wieża Eiffla prezentuje się dumnie i godnie - jest także idealnym punktem orientacyjnym... prawie tak dobrym jak Pałac Kultury ;)
Parkowanie na Placu Warszawy tuż pod Wieżą Eiffla :)
Łuk Triumfalny obowiązkowo trzeba obejrzeć i koniecznie przejechać się tym gigantycznym rondem bez pasów i jakichkolwiek zasad ruchu :( prawdziwy kosmos :)
Piramida przy Luwrze pięknie odbijała słońce.
Luwr był ostatnią atrakcją Paryża na naszej liście - ruszaliśmy dalej na tor Spa-Francorchamps w Belgii. Ja autostradą, Andrzej drogami krajowymi - dzięki temu byłem 1,5 godziny szybciej na miejscu :)
Podróż z Le Mans do Spa-Francorchamps zajęła nam praktycznie cały dzień - Paryż nie chciał nas za szybko wypuścić :)
Mapka nieco przekłamuje, to znaczy, że zrobiłem już ponad 5800 kilometrów od wyjazdu 21 lipca z Warszawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz