sobota, 6 sierpnia 2016

Podsumowanie wyprawy "911 around the EU"

Nadszedł czas na podsumowanie wraz z ciekawostkami dotyczącymi naszej wyprawy przez Europę w dwie 911:

1. Andrzej w ciągu 14 dni zrobił w sumie ok. 5000 zdjęć, to daje średnią ponad 350 dziennie.

2. Przejechaliśmy razem w sumie 14600 km - Andrzej 7100 km, a ja 7500 km. 

3. Nasze średnie spalanie wyniosło 13,4 litra/100 km 

4. Średnia prędkość przez całą wyprawę wyniosła 67 km/h

5. Najdłuższy dzienny dystans to 1200 km (Nurburgring - Warszawa), a najkrótszy to zaledwie 1,9 km (Hotel de La Source - tor Spa-Francorchamps).

6. Średnio dziennie mieliśmy do przebycia ok. 500 km, aby zrealizować plan i odwiedzić wszystko co zaplanowaliśmy, co przy średniej z punktu 4 dawało nam ok. 7 godzin jazdy na każdy dzień.


7. Drugiego dnia podróży pod wieczór zwichnąłem boleśnie kostkę (nie było to po pijaku :) i w zasadzie prawie do końca wyprawy jeździłem ze spuchniętą i bolącą (nie załączam zdjęć, bo nie chciałbym, żeby ktoś zabrudził sobie monitor).

8. Codziennie (wyjątek stanowił tor Spa-Francorchamps w Belgii) spaliśmy w innym mieście i hotelu, co oznacza, że musieliśmy wieczorem wypakowywać walizki z auta, a rano je z powrotem wkładać. Nigdy nie były rozpakowywane do końca, bo szkoda było na to czasu.

9. Włochy są krajem bardzo się różniącym wewnętrznie - cywilizacja kończy się u nich poniżej Rzymu (za wyjątkiem Wybrzeża Amalfitańskiego), a paliwo 98 czy 100-oktanowe skończyło się chyba w południowych Włoszech dobre lata temu. Do dzisiaj nie wiemy co i gdzie tankują produkowane u siebie Ferrari - może od razu wysyłają na eksport?


10. Ceny paliw na naszej trasie najdroższe były również we Włoszech - na autostradach potrafiło osiągać nawet 2 EUR za litr (stąd tankowaliśmy tam w miastach lub na drogach krajowych).

11. Najgorszymi kierowcami również okazali się Włosi - za nic mają sobie pasy ruchu, a klakson to ich ulubione narzędzie.

12. O Włoszech dużo w tym podsumowaniu i niestety palma pierwszeństwa należy się im również za najgorsze drogi, zupełnie nie dostosowane do nisko-profilowych aut sportowych. Andrzej zwłaszcza szczerze pokochał łączenia na mostach i wiaduktach - auta podskakiwały na nich niesamowicie, a wahacze obrywały okrutnie. Niespodzianki drogowe czekały na nas w Italii za każdym rogiem :(

13. Najkrócej odwiedzanym duży miastem na naszej trasie był Neapol - wjechaliśmy do miasta, zatankowaliśmy paliwo, utknęliśmy w 20 minutowym korku na jednym rondzie i postanowiliśmy uciekać jak najdalej po 30 minutach :) Tym bardziej, że samo miasto przypominało bardziej arabskie targowisko niż stolicę regionu. Dla nas było zbyt krzykliwie, chaotycznie i tłoczno.

14. Najbardziej ze wszystkich miejsc podobało nam się San Marino, ze swoim pięknie umieszczonym centrum miasta na szczycie góry oraz Wybrzeże Amalfitańskie, za porywające wręcz widoki i trasy nad morzem.

15. Amplituda temperatur wynosiła 24 stopnie - od 12 stopni w Belgii do 36 we Włoszech.

16. Nasza średnia prędkość na torze Spa-Francorchamps wyniosła 129 km/h, a na posiadającym znacznie więcej prostych Nurburgring-Nordschleife jedynie 118 km/h. To zasługa deszczu i bardzo śliskiego asfaltu na ringu oraz bandom bezpieczeństwa ustawionym prawie przy samej nitce toru, zwłaszcza na zakrętach. Tam jeden błąd i praktycznie od razu jest uderzenie w barierkę i uszkodzenie auta. Na znacznie nowocześniejszych Spa jest dużo miejsca na ewentualne awaryjne wyhamowanie - najpierw asfalt lub trawa, a potem żwirek i dopiero bandy. Na zdjęciu poniżej akurat fragment bez żwirku, ale za to z dużą ilością asfaltu na torze Spa.



17. Na wyjazd zapomniałem grzebienia i jakoś nie było okazji kupić - stąd przez 2 tygodnie czesanie się było wyłącznie palcami :))

18. Na wszystkich postojach ze stacjami benzynowi lub restauracjami na włoskich autostradach jest darmowy internet.


19. Na większości stacji samoobsługowych we Włoszech, Francji i Belgii automaty nie przyjmowały w ogóle kart MasterCard (mimo logotypów MasterCard i Maestro), a działały jedynie z kartami Visa.

20. Nie jest prawdą, że w Europie zachodniej ludzie znają angielski - w dużych miastach owszem, wszędzie indziej jest z tym bardzo kiepsko, zwłaszcza we Włoszech i Francji.

21. We Francji nie można latać dronem :( nie wiemy czy wyłącznie wyposażonym w aparat czy żadnym - Policjanci w pobliżu Monte Carlo nie mówili po angielsku.

22. Zdziwiła mnie (na plus oczywiście) ilość restauracji podających we Francji tatara wołowego. Ciekawe jest tylko to, że podają go z furą frytek :)


23. Profesjonalnie wyglądający aparat fotograficzny oraz sportowe auta zatrzymujące się na zakazie (jak inaczej zrobić zdjęcie Krzywej Wieży w Pizie na tle auta...) nie wzbudzają zainteresowania włoskiej policji miejskiej czy karabinierów - ewentualnie sami zrobią zdjęcie i pokażą uniesiony kciuk :)

24. Nie tylko Polacy lubują się w progach zwalniających - Francuzi i Włosi mają ich masę w każdym mieście. Jednocześnie ich kierowcy zupełnie nie mogli zrozumieć Andrzeja, który zwalniał prawie do zera mając niskie zawieszenie i sportowy spojler z przodu - trąbili i omijali nas bokami (to specjalność Włochów :))

25. Przez cały wyjazd wypiłem więcej kawy niż piwa, a pamiętajcie, że to w końcu meskajazda.pl i męska wyprawa :) Jednak piwo nie pomagało w pokonaniu codziennie 500 km tak jak kawa (niestety).

26. W sporej ilości restauracji we Włoszech w przypadku zamówienia wyłącznie kawy, nie pozwalano nam siadać przy najlepiej położonych stolikach, argumentując, że są wyłącznie dla spożywających posiłki.... dziwne i wcale nam się to nie podobało, zwłaszcza, że nie mieliśmy zamiaru przesiadywać tam nie wiadomo ile czasu :)

27. Słynny zakręt Indianapolis z toru Le Mans po którym jadą kierowcy 24-godzinnego wyścigu jest częścią publicznej drogi (jak 3/4 tego toru) i każdy może się nim przejechać :)

Tu zdjęcie z wyścigu....


...... a tutaj nasze:


28. Wpisy na tym blogu z naszej wyprawy przeczytaliście w sumie ponad 4500 razy, a na fejsie ponad 1500. Filmy obejrzeliście ponad 2200 razy. Dziękujemy Wam za to, bo wiedzieliśmy, że warto było siedzieć wieczorami i nocami przed komputerem :) 




Generalnie nasz wyjazd był wspaniałą przygodą, której nie zapomnimy do końca życia. To jedno z takich wspomnień o których się opowiada każdemu i wszędzie latami. Zwłaszcza, że nadal nie obejrzałem jeszcze wszystkich zdjęć i być może znajdę jeszcze jakieś perełki do pośmiania się (vide konik garbusek). 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz