sobota, 30 lipca 2016

911 przez Europę - Dzień 9

Od porannej pobudki w Cannes mieliśmy praktycznie same piękne widoki :)



Cannes jest znane z tego, że jest znane oraz z czerwonego dywanu - samo miasto nie zrobiło na nas jakiegoś niesamowitego wrażenia. Owszem wąskie uliczki i hardcorowe parkowanie na zderzaki ma swój urok, ale nas jakoś nie podniecały :) Port w Cannes jest tak zatłoczony jak Jerozolimskie w godzinach szczytu. Tyle, że tu nikt na nikogo nie trąbi.





Dyfuzory, potrójny wydech i wszystko byłoby super, gdyby nie ten kolor - ni to czerwony ni to pomarańczowy - dla mnie nijaki (ale ja nie rozpoznaję do końca odcieni :)




Cannes w oddali, a na morzu jachty dużych chłopców.







Kawka z widokiem to jest to :)


Rejestracja "Yuu 7" na Audi RS8 Spider wyglądało kozacko, choć nadal nie wiemy co to oznacza - próbowałem błysnąć, ale wujek google wskazuje jakieś manga, więc nie będę się wygłupiał i udawał, że wiem co oznacza :)



Właściciel restauracji i jego kucharz zaprosili nas do swojej restauracji na darmowe piwo, byle tylko mogli porobić zdjęcia naszych aut i wrzucić je na Facebooka. Czemu nie może tak być wszędzie? Parkuję za piwo - dodam sobie hashtag na aucie :)


Zejście na plażę - postanowiliśmy zrobić sobie przerwę, wykąpać się i w końcu opalić trochę :)




W morzu radziłem sobie doskonale - pewnie dzięki masie wieloryba i słonej wodzie, która wypycha na powierzchnię :) Z braku piaszczystych plaż Francuzi opalają się wszędzie - nawet na skałach. 





Czerwone kamienie - nie wiemy od czego i nie mamy siły sprawdzać.





Obiad jedliśmy dzisiaj przy wiadukcie kolejowym, pod pięknym drzewem dającym niesamowitą ochłodę. 


Droga do Saint Tropez mijała spokojnie - piękna pogoda, słońce, morze.... czego chcieć więcej :)



Żandarm wita w Saint Tropez - zawsze chciałem odwiedzić miasto znane mi z genialnych komedii z Luis de Funes.


Tak wygląda dzisiaj siedziba słynnych żandarmów z Saint Tropez....




 ... a tak wyglądała za czasów Luis de Funes. Na szczęście do dzisiaj niewiele się zmieniła :)


Sami żandarmi niestety nie wyglądają już tak ładnie jak kiedyś - wyczuwam w tym działania urzędników z Brukseli prostujących banany :)



Niestety w samym mieście zamiast żandarmów w pięknych kepi spotykaliśmy tylko jakieś konie :)








Mimo prób wczucia się w kibiców jakoś nie mogliśmy wykrzesać w sobie energii do okrzyków radości lub zawodu.






Inne ciekawostki z Saint Tropez poniżej. Niestety nie mogliśmy zostać na noc, bo hotele pełne, mimo ceny 650 EUR za noc (i tak byśmy nie zostali :)))










Dzisiejsza trasa wygląda skromnie, choć zajęła nam ponad 12 godzin :) Z Cannes do Tulon, przez Saint Tropez.


Od 21 lipca przejechaliśmy już ponad 3500 km.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz